Dwa tygodnie temu byłem ławnikiem w sądzie szkockim.W maju tego roku miejscowy dżentelmen przylał swojej kobiecie w trakcie seksu (według oskarżenia), na jego zakończenie (według obrony). Według obrony było to działanie w obronie własnej. Co więcej, w czasie zatrzymania był agresywny (według oskarżenia) w stosunku do policjantów. Ciążyły zatem na owym dżentelmenie dwa zarzuty: pobicia kobiety i stawiania oporu przy zatrzymaniu.
Wydawałoby się, że sprawa jest ewidentna. W końcu obie strony zgadzały się co do tego, że chłop przylał babie. Dla mnie jest winny pierwszego zarzutu. Drugi też wygląda prawdopodobnie. A co sądzą ławnicy szkoccy? Gość jest niewinny lub nie udowodniono mu winy, co skutkuje oddaleniem zarzutów! Gdyby linia podziału przebiegała zgodnie z płcią, to bym rozumiał – każdy Szkot może zasiąść na ławie oskarżonych. Niestety nie – większość kobiet uważała, że biedaczek jest niewinny! Na piętnaścioro ławników tylko troje było za winą w sprawie pobicia kobiety i czworo w sprawie stawiania oporu policji!
Dziki to kraj i dzikie obyczaje…