Bywam rasistą.
Nie chodzi o to, że czasami, jak więcej wypiję, to biję murzynów... Nie bawię się również w prześladowanie osób wyglądających na wyznawców judaizmu, gdy popalę sobie trawkę, czy jakeś inne świństwo. A mimo to bywam rasistą. Na czym to polega i od czego zależy?
Otóż to zależy gdzie jestem. Gdy jestem na terenie Szkocji, to nie jestem rasistą, natomiast gdy przyjeżdżam do Polski natychmiast się nim staję. Dlaczego tak dziwnie? Dlaczego mi nie wstyd?
Rasizm, to kierowanie się kryterium rasowym. Nie ma znaczenia w jakiej sprawie się tym kryterium kierujemy. W moim przypadku sprawa jest bardzo prosta. W Polsce kryterium rasowe jest użyteczne, natomiast w Szkocji absolutnie nie. Dlatego stosuję je w jednym kraju a w drugim nie. (Proste jak budowa cepa...)
Jeżeli w Polsce widzę człowieka wpatrzonego w plan miasta czy mapę, to język w jakim się zwrócę do niego z ofertą pomocy zależy od koloru jego skóry. Do białego odezwę się po polsku, zaś do kolorowego po angielsku. Oczywiście istnieje prawdopodobieństwo, że zagadnięty mulat będzie mówił tylko po polsku, a biały tylko po angielsku, ale jest ono stosunkowo niewielkie.
Jeżeli w tym momencie uświadomili sobie Państwo, że w moim przykładzie zachowania rasistowskiego nie ma mowy o czynieniu zła, to jest to właściwa konstatacja. Rasizm nie jest zły. Rasizm jest obojętny moralnie, tak jak obojętny moralnie jest nóż. A przecież można nożem zabić! Owszem, można. Można także nożem kroić chleb, żeby go dać głodnemu. Nie rasizm czy nóż jest dobry czy zły, tylko człowiek może użyć obu w złej lub dobrej sprawie.
Dlatego zanim określą Państwo kogoś mianem rasisty niech się Państwo zastanowią czy jest to wyzwisko, pochwała czy stwierdzenie faktu...
Pozdrawiam Wszystkie osoby, które zajrzały tutaj.